Teksty z NIMBa: Nie tylko laboratorium i książki, czyli co naukowcy robią w sieci

 

Nie tylko laboratorium i książki, czyli co robią naukowcy w sieci

Print Friendly Version of this pagePrint Get a PDF version of this webpagePDF


Emanuel Kulczycki - Filozof i komunikolog. Pracuje w Instytucie Filozofii UAM i pisze blog „Warsztat badacza" – ekulczycki.pl


Tekst ukazał się w NIMBie 16 (marzec 2013)


Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Unported.

Nigdy wcześniej nowożytna nauka nie ulegała takim transformacjom, jakie mają miejsce od końca ubiegłego wieku. Wraz z rozwojem internetu zmienił się sposób uprawiania nauki oraz komunikowania się naukowców.

 

Badacze ogłaszają wyniki swoich prac, krytykują je oraz sprawdzają. Takie praktyki określa się mianem wewnętrznej komunikacji naukowej albo komunikacją badawczą. Od kiedy w ogóle komunikację postrzega się jako fundament społeczeństw i kultury, od wtedy też zauważa się, że relacje między samymi naukowcami są jednym z filarów samej nauki: to właśnie one zapewniają zrozumienie i sprawdzalność wyników. Innymi słowy: naukowcy muszą tak pisać o swoich odkryciach, aby inni badacze mogli zrozumieć proces dochodzenia do efektów oraz być w stanie je powtórzyć.

Komunikacja badawcza nie ogranicza się do internetu (np. można zaliczyć do niej konferencje czy seminaria), ale w ogromnej mierze rozgrywa się właśnie tam. To z sieci pozyskujemy większość publikacji, odnajdujemy współpracowników, piszemy blogi i tweetujemy o najnowszych badaniach. Powiedzenie, że komunikacja badawcza sprowadza się w większości do aktywności sieciowych, nie będzie nadużyciem. I nic w tym złego! Ja swój dzień zaczynam od przejrzenia wątków na Twitterze, patrzę, jakie wiadomości przyniesie mi strumień w Academia.edu. Potem jeszcze lektura zasubskrybowanych blogów przez RSS i uruchamiam Dropboxa, czyli mój dysk sieciowy – praca w chmurze jest koniecznością, ale i wygodą, jeśli pracuje się na siedmiu różnych urządzeniach.

 

NARZĘDZIA I KOMPETENCJE

Współczesny świat nauki produkuje taką ogromną liczbę tekstów i danych, że już niemalże żaden naukowiec nie jest w stanie być na bieżąco z własną dyscypliną. Stara się jedynie „kontrolować" to, co się w jego bardzo wąskiej działce publikuje, a i tak narażony jest na przeładowanie informacyjne (information overload).

Słynny XVII-wieczny filozof Gottfried Wilhelm von Leibniz znany był m.in. z tego, że w ciągu życia napisał ok. 15 tysięcy listów. Obecnie przeciętny naukowiec taką liczbę emaili osiąga zaledwie w kilka-kilkanaście lat. Już teraz mówi się, że większość tekstów naukowych czytają głównie komputery i mechanizmy wyszukiwarek internetowych. Dlatego też, tak istotna jest umiejętność segregowania i wyszukiwania materiałów oraz odpowiednie kompetencje, które nabywa się w trakcie ustawicznej edukacji medialnej. Dlatego na znaczeniu zyskują narzędzia segregujące i podpowiadające naukowcom, co może ich zainteresować (taką rolę odgrywa między innymi program ReadCube oraz rekomendacje w serwisie Google Scholar Citations).

Komunikacja badawcza zmieniła się, odkąd sieć stała się Siecią 2.0. Od kilku lat jednym z najgorętszych tematów są social media, czyli media społecznościowe, które gromadzą miliony użytkowników i umożliwiają im w bardzo łatwy sposób dzielenie się różnymi materiałami, dyskutowanie i komentowanie.

Również naukowcy używają mediów społecznościowych, tak jak i innych narzędzi przeznaczonych dla „zwykłego użytkownika". Mam na myśli komunikatory (Skype, Google Hangouts), serwisy społecznościowe (Facebook), narzędzia do tworzenia i archiwizowania treści w „chmurze", czyli tzw. cloud computing (Google Drive, Dropbox), serwisy mikroblogowe (Twitter, Blip) i platformy blogowe.

 

NAUKOWE BLOGOWANIE

Na świecie wielu naukowców pisze blogi naukowe. Również polscy badacze coraz częściej sięgają po to narzędzie. W tej chwili można wskazać w polskim internecie ok. 150-200 aktywnych blogów akademickich – nie jest to może liczba imponująca, ale trzeba pamiętać, że pisanie bloga nie jest zadaniem prostym. Nie zawsze również uważane jest za poważne i godne naukowca. Profesor Stanisław Czachorowski, autor bloga „profesorskie gadanie", zapytany o reakcję najbliższego środowiska akademickiego na jego blogowanie, odpowiedział: Bardzo różna, początkowo wyraźnie negatywna i ironiczna. Później milczenie i anonimowe złośliwości, wykorzystywanie do podważania dorobku naukowego. Pozytywne reakcje tylko ze środowiska pozauczelnianego. Sam od kilku lat bloguję i muszę przyznać, że reakcja najbliższego środowiska była też różna. Teraz częściej od słów krytyki, słyszę, że zainspirowałem kogoś do blogowania – i to mnie bardzo cieszy.

Blogi naukowe zaczynają przekształcać klasyczny system recenzowania publikacji naukowych. Blogerzy zaczynają pełnić funkcję „natychmiastowego recenzenta", to znaczy podejmują się oceny i krytyki publikacji naukowych bezpośrednio po ich upowszechnieniu – starają się podbudowywać swoją krytyką wiarygodność badań naukowych. A rezultaty tych recenzji pojawiają się na blogach, dzięki czemu są powszechnie dostępne (należy podkreślić, że nie wszystkie recenzowane przez blogerów teksty dostępne są według reguł Open Access).

Blogi i inne media społecznościowe wyrastają na alternatywę służącą debatowaniu o nauce i recenzowaniu badań. Można wskazać coraz więcej przypadków, w których blogerzy słusznie podważyli opublikowane badania. Jeden z najsłynniejszych przypadków związany jest z publikacją w „Science" grupy naukowców powiązanych z NASA na temat bakterii arsenowych jako „nowej formy życia". Kluczowa krytyka tych doniesień rozegrała się właśnie na blogach naukowych, chociaż krytykowani badacze nie chcieli uznać takiej formy.

 

Narzekanie na komunikację badawczą w sieci przypomina narzekanie mnichów ze skryptorium, którzy krytykowali maszynę Gutenberga. Ta zmiana paradygmatu komunikacji już się dokonała i będzie wpływać na naukę.

KONTAKTY I WIEDZA

Naukowcy w sieci muszą się odnaleźć. Miliony badaczy z całego świata mają do dyspozycji dedykowane im serwisy społecznościowe takie jak Academia.edu, ResearchGate.net czy Mendeley na polskim gruncie nieudaną kopią tych serwisów był już niedziałający iProfesor.pl). Najprościej można powiedzieć, że te serwisy to taki Facebook czy Nasza Klasa dla naukowców. Jednakże oprócz podstawowych funkcji „komunikacyjnych" posiadają funkcje zaprojektowane specjalnie dla ludzi nauki. Są to m.in. możliwość zamieszczania prac naukowych z pełnymi opisem bibliograficznym, tworzenie bibliografii, subskrybowanie najnowszych publikacji z czasopism, czy też – co najważniejsze – obserwowanie aktywności innych badaczy. Dlatego te serwisy stają się najlepszym źródłem pozyskiwania międzynarodowych współpracowników do zespołów badawczych. Można nie tylko zobaczyć, czym dany badacz się zajmuje, ale również można przejrzeć jego publikacje i aktywność naukową.

Dla mnie Academia.edu jest podstawowym serwisem społecznościowym – uważam, że jedną z najlepszych rzeczy jest możliwość zobaczenia, kogo obserwują ci, których cenimy. W ten sposób docieramy do kolejnych fascynujących badaczy.

 

NIEZBĘDNA OTWARTOŚĆ

Trzeba jednakże pamiętać, że to wszystko jest możliwe tylko wtedy, gdy udostępniamy wyniki swoich prac w otwartym dostępie. Ruch Otwartej Nauki nakłaniający do odkrywania całego procesu naukowego głosi, że tylko otwarty dostęp do publikacji, danych i wyników naukowych pozwoli zwiększyć zasięg i wpływ tekstów naukowych oraz jest dobrem wspólnym całego społeczeństwa, które w rzeczywistości składa się na pracę jednostek badawczych. Dlatego udostępnienie swoich tekstów w formie wolnych licencji Creative Commons sprawia, że nie tylko mogą docierać do większej liczby potencjalnych czytelników, ale również mogą być recenzowane i sprawdzane przez innych badaczy.

Taka otwartość, jaką zapewniają media społecznościowe, bywa często krytykowana. Podkreśla się, że dostarcza mnóstwo, często niewartościowych tekstów i danych, których nikt nie czyta i nie analizuje. Krytycy blogów naukowych wskazują natomiast, że jest to po prostu strata czasu, który można byłoby poświęcić na „normalną" naukę.

Tylko że takie narzekanie na komunikację badawczą w sieci przypomina narzekanie mnichów ze skryptorium, którzy krytykowali maszynę Gutenberga. Ta zmiana paradygmatu komunikacji już się dokonała i będzie wpływać na naukę – czy tego ktoś chce, czy nie.

Narzędzia, którymi się posługujemy, mają na nas wpływ. Ten, kto trzyma młotek, wszędzie widzi gwoździe. Można powiedzieć, że młotek zmienia jego perspektywę, jednakże został stworzony przede wszystkim do wbijania gwoździ. Oczywiście można nim robić dużo więcej, lecz to nie od niego zależy, tylko od użytkownika. Należy o tym pamiętać, szczególnie gdy próbuje się opisać takie narzędzie, jakim jest internet i ocenić jego wpływ na naukę.