Teksty z NIMBa: Co komu po Oriencie?
Co komu po Oriencie?
Joanna Bocheńska - filolog z Instytutu Filologii Orientalnej UJ
Tekst ukazał się w NIMBie 11 (czerwiec 2011)
Ten utwór jest dostępny na
licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.
Orientalistyka nigdy nie należała do dziedzin, które zwykłemu zjadaczowi chleba mogłyby wydać się atrakcyjne z pragmatycznej lub komercyjnej perspektywy.
Przede wszystkim wiedza o Wschodzie, zwłaszcza ta filologiczna, należy do dziedzin humanistyki, której przedstawiciele traktowani są często jako mało przydatni poczciwcy, otoczeni książkami, potrzebujący do życia niewiele oprócz powietrza, a i to na ogół dość mocno zakurzonego. Poza tym okazuje się, że orientalistyka bywa traktowana jako coś nie całkiem na serio, nie jest bowiem tak po prostu przekładalna na język dobrze nam znanych kulturowych wartości, z którymi zwykliśmy się utożsamiać. Choć z początkiem XXI wieku wyraźnie wzrosło zainteresowanie Orientem, zwłaszcza muzułmańskim kręgiem kulturowym, to jednak rzadko wykracza ono poza kwestie politologiczne i sensacyjne z jednej i powierzchowny folklor z drugiej strony.
Jako nauka humanistyczna, orientalistyka nie wytwarza nowoczesnej aparatury, ani patentów popychających do przodu rozwój gospodarczy. Posiada jednak inne atrybuty, na przykład eksperckie pośrednictwo w rozwoju kontaktów Wschód-Zachód. Jako specjaliście do spraw kurdyjskich zdarzało mi się współpracować z dziennikarzami, wymiarem sprawiedliwości, biznesmenami, jestem również nowomodnie zwanym „analitykiem". Każda z tych sfer działalności ma inne potrzeby, dlatego też tę samą wiedzę należy nieraz formułować i wykorzystywać w nieco odmienny sposób. Ma to nieocenioną wartość w nauce, stanowi bowiem rodzaj naturalnego krytycyzmu i weryfikacji różnych własnych wyobrażeń. Uczy zatem pokory.
MEDIA, BIZNES, POLITYKA
Działalność ekspercka to bez wątpienia coś co dopiero w Polsce kiełkuje, zwłaszcza w odniesieniu do Orientu. Przy różnych instytucjach powstają placówki analityczne, a w nich coraz szersze zasoby raportów i rekomendacji, zwłaszcza w sferze polityki i gospodarki. Można tu wspomnieć chociażby o Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego, Fundacji Amicus Europae, wielu portalach tematycznych (jak np. Arabia.pl), które wykorzystują wiedzę młodych uczonych, znających realia krajów Bliskiego i Dalekiego Wschodu.
Przydatną rzeczą byłoby umiejętne wypracowanie metod współpracy między „naukowcami od Wschodu", a światem mediów. Zdaniem orientalisty Ks. Prof. Krzysztofa Kościelniaka „sprawa nie jest jednak taka prosta, gdyż częsta nierzetelność dziennikarzy odbiera światu uczonych tak ważne w tym procesie zaufanie". Ponadto, nie każdemu dziennikarzowi wpadnie do głowy poszukiwanie wiedzy u jakiegoś eksperta, skoro łatwiej i szybciej można poprosić o radę Internet. Warto jednakże podkreślić również, że to świat naukowy lubi posługiwać się językiem hermetycznym i skomplikowanym, co jest niewątpliwie kolejną, istotną przeszkodą na drodze do porozumienia.
Sprawa wygląda jednak inaczej w przypadku przedstawicieli świata biznesu. Nie dalej jak rok temu zdarzyło mi się rozmawiać z przedsiębiorcą zafascynowanym możliwościami zbytu materiałów budowlanych w prężnie rozwijającym się obecnie regionie Kurdystanu w Iraku. Dla Pana Piotra, szefującego polskiemu oddziałowi czeskiej firmy, miejsce to było rodzajem Eldorado, gwarantującym zapotrzebowanie i zbyt na olbrzymią ilość produktów. Jednakże poruszanie się w tej, bardzo skądinąd obcej przestrzeni, wymagało rozmaitych wskazówek, niekoniecznie tylko z dziedziny budowlanej. Pan Piotr potrzebował kogoś znającego język, ale także specyfikę kulturową regionu, a jeśli to możliwe, także mającego kontakty wśród przedstawicieli miejscowych firm. Jego zdaniem „po wstępnym rozeznaniu rynku i szans sprzedaży własnych produktów firma skłonna byłaby zaangażować kogoś do dłuższej współpracy, oferując kilkumiesięczny pobyt w regionie".
KULTUROWA SPECYFIKA
Pod pojęciem specyfiki kulturowej kryć się może wiele przeszkód, ale i szans rozwoju dla firmy. Bliski Wschód, jak każdy inny region, posiada swoje szczególne kaprysy i upodobania. Przede wszystkim wymaga cierpliwości i poświęcenia znacznie większej ilości czasu na określone działania, gdyż rytm życia nie jest tam (nawet w wielkich metropoliach) tak zawrotny jak na Zachodzie. Warto też pamiętać o muzułmańskich świętach i tradycjach, zaplanowanie ważnych przedsięwzięć na przykład w okresie Ramadanu (miesiąc postu) raczej się nie powiedzie, gdyż wiele instytucji działa tam wtedy na pół gwizdka. Również z przyczyn kulturowych, niejeden produkt po prostu się w wielu krajach Bliskiego Wschodu nie przyjmie. Dotyczy to zakazanej przez islam wieprzowiny, ale i na przykład, znacznie mniej oczywistego, niepowodzenia w handlu elektrycznymi czajnikami, jakie od lat królują w naszych domach. Picie herbaty jest tam ważnym codziennym rytuałem, a przeznaczone do tego urządzenia (samowar, czy specjalny czajnik złożony z dwóch dzbanków) nie dają się zastąpić zachodnimi ulepszaczami.
Zapotrzebowanie, jakie reprezentowała firma pana Piotra, nie jest jedynym. Joanna Królikowska-Raychman, dyrektor ds. nauczania w International Language Centers (ILC) wskazuje na zainteresowanie świata biznesu dla szkoleń kulturowych i językowych dotyczących rozmaitych krajów, nie tylko europejskich. Placówka planuje organizację warsztatów, które umożliwią pracownikom większych i mniejszych przedsiębiorstw swobodniejsze nawiązywanie współpracy i wymiany handlowej z innymi krajami. W perspektywie, w obszar zainteresowań wejść mogą także kraje bliskowschodnie.
Czy nie warto zatem pomyśleć o szansach, jakie wiążą się z tego rodzaju propozycjami dla studentów orientalistyki i młodych uczonych? W sytuacji, gdy nie wszyscy studiujący mogą liczyć na możliwość kilkumiesięcznego stypendium (niektóre kraje, jak na przykład Iran, z powodów politycznych ograniczyły w ostatnim czasie przyjmowanie studentów z Polski, wcześniej podobna sytuacja dotyczyła Turcji), szansa wyjazdu, jako pracownik firmy jest czymś godnym uwagi, co więcej zapewnić może szerokie doświadczenie. Oczywiście nie każdy student albo młody uczony dysponować będzie już niezbędną wiedzą o regionie, albo kontaktami. Dlatego wartością byłoby nawiązanie współpracy nie z pojedynczą osobą, ale instytucją, która stanowiłaby tu merytoryczne zaplecze. Upraszczając – student lub młody pracownik miałby do kogo zwrócić się o radę w sprawie „kulturowej specyfiki".
W sytuacji ograniczonych możliwości finansowych instytucji naukowych perspektywa współpracy z firmami, w celu umożliwienia młodym ludziom wyjazdów i praktyki, wydaje się warta rozważenia. Bez wątpienia podniosłoby to konkurencyjność placówki badawczej na rynku edukacyjnym, gdyż stwarzałaby młodym ludziom możliwość uzyskania również zawodowego doświadczenia (chociażby w zakresie zawodu tłumacza), a być może i szansę w regionie). Praca w obcym kraju, którego kulturę się studiuje, to co prawda niebagatelne wyzwanie, ale często mogłoby ono zaowocować znacznie lepszą znajomością realiów niż niejedno stypendium. Oprócz wsparcia merytorycznego firma natomiast zyskałaby prestiż i reklamę. Być może mogłaby zaangażować się także w inną formę wspomagania jednostki naukowej, co oczywiście zależałoby od jej profilu i możliwości. Tego rodzaju współpracę można by realizować w oparciu o trójstronne umowy (firma – student - instytucja), a na początku, niejako eksperymentalnie, w ramach realizacji konkretnego projektu „badawczo-wdrożeniowego".
ORIENT A ORGANIZACJE POZARZĄDOWE
Szansę dla filologów stanowią także organizacje pozarządowe, zwłaszcza te, które w różny sposób współpracują ze Wschodem. Zdaniem Sylwii Gajownik, koordynatora projektów z Fundacji Znak, „wspólny udział w projektach świata nauki i przedstawicieli NGO mógłby zapewnić z jednej strony wysoki poziom merytoryczny działań, z drugiej – możliwość kontaktu uczonych z przedstawicielami wschodnich społeczeństw, a co za tym idzie przydatną praktykę językową i weryfikację własnej wiedzy na jakiś temat. Fundacja współpracowała z humanistami i placówkami naukowymi przy realizacji licznych paneli, spotkań i projektów, których adresatami byli przedstawiciele mniejszości, a nieraz imigranci z krajów Orientu".
W wielu wypadkach działalność organizacji pozarządowych takich, jak chociażby Polska Akcja Humanitarna, Fundacja Znak, Fundacja Edukacja dla Demokracji, stanowi realizację humanistycznych idei. Uzyskany w rezultacie przez uczonego kontakt z rzeczywistością ma nieocenioną wartość badawczą. Warto jednak czuwać, by pewne pomysły nie były wdrażane w życie zbyt instrumentalnie. Rozmaicie na przykład na Bliskim Wschodzie rozumie się pojęcie demokracji i praw człowieka.
Być może w przyszłości dałoby się wypracować model współpracy, który łączyłby potencjał orientalistycznej placówki badawczej, doświadczenia i kontakty organizacji pozarządowych i wsparcie finansowe firm, dla których wiedza i doświadczenie tych pierwszych mogłyby stać się ważnym filarem rozwoju. Pozwoliłoby to studentom orientalistycznych kierunków zdobywać trwałe zawodowe doświadczenie i możliwość pracy, i zaprzeczyło przekonaniu o tym, że jest to studiowanie dla realizacji własnego hobby. Wymaga to jednak otwarcia na wzajemne potrzeby i pewnego rodzaju zaangażowania ze strony wszystkich zainteresowanych, co w praktyce oznacza najpierw konieczność wzajemnego kontaktu i przedyskutowania potrzeb i zainteresowań. Być może celowym rozwiązaniem byłoby na początek zorganizowanie poświęconego temu tematowi panelu tematycznego lub konferencji?
ELITARNOŚĆ?
Nieraz zdarzało mi się słyszeć, że studia orientalne są „elitarne". Był to nawet rodzaj szczególnej promocji owych studiów, choć przyznam szczerze, że dla mnie raczej mało przekonujący. Podróżując po Kurdystanie i dostrzegając niezwykłą moc własnej znajomości języka, która otwierała tak wiele drzwi i nowych możliwości, fakt bycia „elitarnym" wydawał mi się raczej smutny. Oznaczał bowiem morze niewykorzystanych szans i zmarnowanie potencjału wielu kontaktów.
Zdjęcia:
Fort Agra, Indie by ChrisGoldNY, on Flickr
Hongkong by Stuck in Customs, on Flickr